Co jest takiego w ludziach i we mnie, że będąc w jednym miejscu targa nami w co najmniej kilku kierunkach?
I nie mówię tu tylko o stronach świata. Choć to jeszcze osobny temat.
Potrafię być tu, w 2014 roku, w czerwcu kipiącym słońcem, jednocześnie mając głowę we wspomnieniach (najczęściej tych przyjemnych - ucieczka od Teraz) i myśląc o rachunku, który istnieje zapłacony gdzieś w mojej przyszłości (dalsze uciekanie od Teraz).
Oczywistym skojarzeniem jest w tym momencie film "Peaceful warrior", który jakiś czas temu przekazany mi na płycie z napisem "Powodzenia" wielokrotnie nawracał mnie na ten tor przemyśleń. Wciąż w głowie przewija mi się ten dialog:
-Gdzie jesteś Dan?
-Tutaj.
-W jakiej chwili?
-Teraz.
-Czym jesteś?
-Chwilą obecną.
Może stąd bierze się moja myśl z poprzedniego wpisu - ludzie są głupi, ponieważ sami motają się w cały ten cykl trzech czasów, nie będąc naprawdę w żadnym z nich. Gdybym u kresu swojego życia stwierdziła, że udało mi się choć przez część mojego bytu żyć chwilą obecną, byłabym niesamowicie szczęśliwym człowiekiem.
Natknęłam się ostatnio na coś takiego: klik
Tekst tekstem, porusza nieco inną tematykę, ale masz rację mój drogi Adamku, wciąż punkt odniesienia. Zależny niejednokrotnie od naszego wyboru. Czy skoro jesteśmy w stanie, nie warto pokusić się o wybór, w którym "czasie" będziemy żyć?
I bynajmniej nie podsumowuję tematu. Tkwi on we mnie nieustannie i przypomina się z każdym wysunięciem nogi spod kołdry czy z każdym metrem asfaltu uciekającym pod oponami roweru. Choć jestem tylko człowiekiem. I czasem o tym wszystkim zapominam.
Na szczęście nie na długo.
tylko że czasem ciężko się mówi, wiesz. i czasem mówienie wcale nie pomaga.
OdpowiedzUsuńŻyj opcją "tu i teraz" :) Człowiek ma prawo do błędów i do zapomnienia
OdpowiedzUsuń